wtorek, 12 lipca 2016

Oczewkiwanie i niepewność

Siedzę z tą torbą na oddzielę położniczym i milion myśli przebiega mi przez głowę.
Myślę o mojej żonie, zero informacji i mętlik w głowie. Ciągle przed oczami mam jej obraz nieprzytomne a wokoło pełno krwi.

"Tu żona będzie w tej sali to proszę zostawić sobie torbę."
"Ale co z moja żoną?"
"Ja nic nie wiem to inny oddział."

Ku... mać pomyślałem. Nie wiem czy moja zona nie walczy o życie o tu nikt nic nie wie.

Muszę do dzieci. ( babeczka mówiła, że niby za godzinę, ale kurczę to są moje dzieci! )

"Przepraszam, gdzie są moje dzieci?"
"Pan od bliźniaków?"
"Tak"
"To pójdzie Pan tam prosto i zadzwoni Pan dzwonkiem to Pana wpuszczą."

Dzyn Dzyn!!!
Idzie pielęgniarka, otwiera drzwi. "Tak"
"Ja do dzieci, bliźniaków"

Były nagrzewane. Leżały. Helenka spokojnie a Franek trochę stękał.



W między czasie, pisałem ze swoim znajomym anestezjologiem, który też pracuje w tym szpitalu tylko akurat nie było go na dyżurze. Zadzwoniłem do niego i powiedziałem co z żoną i że chyba jest coś nie tak. ( wielkie podziękowania Panie Sebastianie )

Oddzwonił.

"Dzwoniłem, na blok operacyjny. Pana żona już jest przewożona na sale. Miła bardzo niski poziom płytek krwi, dlatego musieli zrobić pełną narkozę dla jej bezpieczeństwa. Mało płytek krwi może powodować krwawienia i krwotoki, więc w razie czego będzie konieczne przetoczenie krwi, gdyby coś się działo, ale na razie wszystko jest w porządku. Zaraz powinna być już na sali na oddziale noworodkowym."

Idę na górę i akurat przewozili ją do windy. Pukam i przez szybę mówię, że to moja żona.
"Jak dzieci, piękne?"
"Piękne, odpoczywaj teraz."

Cdn...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz