Przywieźli moja żonkę na sale.
Bidulka taka osłabiona, tyle krwi straciła.
"Co z dziećmi, pokaż mi zdjęcia."
Łzy w oczach.
Powtórzę jeszcze raz : bądźcie upierdliwi i bardzo pewni siebie.
Minęło już trochę czasu.
Poszedłem do dzieci i pytam się Pani doktor.
"Czy żona może na chwile zobaczyć dzieci?"
"Wie Pan ale u nas się tego nie praktykuje, dzieci muszą być jeszcze obserwowane."
"Proszę Panią moja żona chce zobaczyć swoje dzieci a to na pewno jej pomoże szybciej uzyskać siły!"
"Ale wie Pan jeden z bliźniaków ma cukier na pograniczu i musimy je jeszcze po obserwować."
"Moja żona chce zobaczyć swoje dzieci nawet na 5-10minut. O której je przywiozą?" ( stanowczo i bardzo poważnie)
"To jak przyjdą na kolejną zmianę to koło 20 je przywieziemy".
"Ok"
Chwile po dwudziestej przywieźli mojej żonie nasze dzieci.
( Z uwagi na kiepski stan fizyczny mojej żony pozwolę sobie nie umieszczać zdjęć z jej udziałem w tym wpisie)
"Boże to moje dzieci, jakie piękne"
"To Pani córka a to syn"
Serce się raduje i łzy do oczu napływają gdy widzisz ten piękny obrazek, gdy dzieci słyszą pierwszy raz głos mamy na żywo i szukają oczami kto to mówi!!!
"Dobrze musimy je zabrać już"
Gdy je wywieźli moją żona przez chwile była załamana:
"Ja chce do swoich dzieci!"
"Myszko jesteś jeszcze słaba. Obiecuje że już jutro będą z nami, dzisiaj postaw pierwsze kroki i zacznij już powolutku chodzić."
Cdn...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz