wtorek, 12 lipca 2016

Pierwsze spotkanie

Przywieźli moja żonkę na sale.
Bidulka taka osłabiona, tyle krwi straciła.

"Co z dziećmi, pokaż mi zdjęcia."

Łzy w oczach.

Powtórzę jeszcze raz : bądźcie upierdliwi i bardzo pewni siebie.

Minęło już trochę czasu.

Poszedłem do dzieci i pytam się Pani doktor.
"Czy żona może na chwile zobaczyć dzieci?"
"Wie Pan ale u nas się tego nie praktykuje, dzieci muszą być jeszcze obserwowane."
"Proszę Panią moja żona chce zobaczyć swoje dzieci a to na pewno jej pomoże szybciej uzyskać siły!"
"Ale wie Pan jeden z bliźniaków ma cukier na pograniczu i musimy je jeszcze po obserwować."
"Moja żona chce zobaczyć swoje dzieci nawet na 5-10minut. O której je przywiozą?" ( stanowczo i bardzo poważnie)
"To jak przyjdą na kolejną zmianę to koło 20 je przywieziemy".
"Ok"

Chwile po dwudziestej przywieźli mojej żonie nasze dzieci.
( Z uwagi na kiepski stan fizyczny mojej żony pozwolę sobie nie umieszczać zdjęć z jej udziałem w tym wpisie)

"Boże to moje dzieci, jakie piękne"
"To Pani córka a to syn"

Serce się raduje i łzy do oczu napływają gdy widzisz ten piękny obrazek, gdy dzieci słyszą pierwszy raz głos mamy na żywo i szukają oczami kto to mówi!!!

"Dobrze musimy je zabrać już"

Gdy je wywieźli moją żona przez chwile była załamana:
"Ja chce do swoich dzieci!"

"Myszko jesteś jeszcze słaba. Obiecuje że już jutro będą z nami, dzisiaj postaw pierwsze kroki i zacznij już powolutku chodzić."

Cdn...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz